Majówkowy spacer po Pogórzu Orawskim

Majówkowy spacer po Pogórzu Orawskim

Korzystając z cudownego maja tego roku, czyli najpiękniejszego miesiąca wiosny wyruszyłem ponownie na Słowację, by odkryć nowe wieże widokowe Pogórza Orawskiego. Małe pasmo przez Słowaków nazywane Oravská vrchovina jest pięknie położone blisko zalewu Orawskiego i pomiędzy Małą Fatrą, Górami Choczańskimi, Tatrami, Górami Kysuckimi i Magurą Orawską oraz Skoruszyńskimi Wierchami. Zatem wędrując po jej malowniczych szlakach możemy podziwiać widoki na wspomniane góry w zależności od wyboru trasy. Ostatnio gminy mocno zainwestowały w budowę wież widokowych w tym regionie, więc panoramy są jeszcze bardziej dostępne, już na niewielkich wzgórzach. Wybrałem się tam w czasie największego rozkwitu majówek, co dało niesamowity efekt kolorystyczny na bezkresnych łąkach, które przemierzałem idąc przed siebie…

na Marysinej Polanie

To nie była typowa eskapada górska, bardziej wycieczka krajoznawcza, częściowo objazdowa, ale z racji swych uroków warta przybliżeniu Wam. Pojechałem przez Rabkę i Jabłonkę do Lipnicy Wielkiej, gdzie kawałek dalej jest granica polsko – słowacka i małe przejście graniczne Winiarczykówka. Kilometr przed nim po prawej stronie jest mały parking i posąg góralki, będący drogowskazem kierujący nas żółtym szlakiem na Marysiną Polanę. Początkowo idziemy uroczą Zgrzebniowską Polaną, potem lasem i po pół godzinie spacerku dochodzimy do celu. Jest nią wieża widokowa na Marysinej Polanie, zwanej też Piaskową Polaną. Oferuje ona świetne widoki na pobliską Magurę Orawską, Babią Górę i Tatry. Pod drewnianą wieżą jest zadaszone miejsce na odpoczynek i konsumpcję, a niedaleko także miejsce ogniskowe.

Marysina Polana

Całość dopełniają ładne rzeźby lokalnych artystów, w tym okno Marysi, gdzie zrobimy sobie fajną fotkę! Nieopodal znajdziemy również bacówkę, czynną w letnim sezonie. Zaś idąc kilometr dalej dotrzemy na Styrułową Polanę z dużą bacówką i miejscem piknikowym. Podelektowałem się widokami i wróciłem do samochodu, by jechać do kolejnych celów. Spacer zajął tutaj jakąś godzinę. Przekroczyłem granicę Słowacji i we wsi Bobrov skręciłem w prawo, w główną drogę w kierunku Korbielowa. Jednak już we wsi Zubrohlava czekał mnie następny przystanek. Minąłem kościół parafialny i kilkanaście metrów dalej, za krzyżem przydrożnym skręciłem ostro w prawo, w stromą ulicę Lazovą. Dojechałem nią do ostatnich domostw i zaparkowałem auto na granicy asfaltu i szutrowej drogi, która miała mnie doprowadzić do kolejnej wieży widokowej, nazwanej Kmetovka.

wieża widokowa Kmetovka

Samo dojście do niej przez umajone łąki i pola już było bardzo przyjemnie. Dawno nie widziałem takiego wysypu popularnych majówek, w pełni swego rozkwitu. Podchodząc w górę ukazało się w pewnym momencie Jezioro Orawskie oraz Namestovo- centrum turystyczne regionu. Sama wieża zbudowana jest według tego samego projektu co ta w Polsce, gdyż powstała we wspólnym przedsięwzięciu granicznych gmin, w celu rozwoju turystyki. I rzeczywiście przyciągają turystów, czyli cel został spełniony. Panorama jest trochę podobna do tej z Marysinej Polany, tylko Tatry i Babia Góra są jakby bliżej… Tu również postawiono zadaszoną wiatę turystyczną, żeby można było posiedzieć w tej czarującej scenerii. Pola mleczy tak mnie oczarowały i moich współtowarzyszy z Gorlickiej Grupy Górskiej, że sesji fotograficznych było tu co niemiara! Spacer zajął znowu około godziny wolnego marszu.

Gorlicka Grupa Górska pod Kmetovką

Po powrocie do auta pojechałem dalej w stronę Namestova, ale skręciłem wcześniej z głównej drogi do centrum wioski Klin, gdzie znalazłem parkingi obok kościoła parafialnego, pw. św. Antoniego. Wzniesiony on został w 1826 r., w stylu klasycystycznym. Tutaj miałem odbyć wraz z kamratami z GGG najdłuższą przechadzkę w terenie, około 12,5 km marszu szlakiem i trasami rowerowymi. Zeszliśmy trochę w dół ulicą Hlavną do mostu Valas, by tam przekroczyć Klinsky potok i kierować się w górę ścieżką rowerową. Po drodze odkryłem ostatnie zachowane, murowane domy tkaczy z drugiej połowy XVIII w. i z XIX w. Od XVIII głównymi zajęciami mieszkańców wioski były uprawa lnu i płóciennictwo: utkanym płótnem handlowano później po całych Bałkanach aż po Czarnogórę i Turcję, a nawet w Egipcie. Po wojnie płóciennictwo upadło niemal całkowicie. Przy jednym z domów stoi do dziś kapliczka z 1820 r.

stara kapliczka przy domie płócienników w Klinie

Wracając do wycieczki trasa prowadziła asfaltem, a później wygodną polną drogą pośród wszechobecnych tego dnia mocnożółtych majówek do miejsca Klin chotar, skąd zobaczyliśmy nasz następny cel – Rio de Klin! Tędy wyznaczono też ścieżkę dydaktyczną „Prameny lesa”. Idąc w górę dotarłem na duży parking, gdzie można dojechać z centrum wsi, by dalej po płytach betonowych, w otoczeniu stacji drogi krzyżowej dojść na szczyt Grapy 797 m. Przy parkingu jest altana, mini bar, a nawet prowadzona sprzedaż pamiątek. Na wypłaszczeniu pod wspomnianych wierzchołkiem Grapy znajduje się słynna na cała Słowację 9,5 m figura Chrystusa zbudowana w 2008 r. Obecnie to miejsce licznych wizyt pątników, gdyż podobna statua Chrystusa wzorowana na tej w Rio de Janeiro stoi tylko w Lizbonie i Świebodzinie. Przed Chrystusem postawiono pomnik klęczącego papieża Jana Pawła II.

Statua Chrystusa w Rio de Klin

Jest tutaj sklepik z dewocjonaliami i wiata z licznymi obrazami i rzeźbami świętych. Zbudowano też miejsca do odpoczynku oraz toaletę. Pomijając pielgrzymkową rolę tego miejsca widoki na okolicę są fenomenalne! Zalew Orawski w dole, nad nim rozciągnięty grzbiet Tatr, po prawej Magura Orawska i Góry Choczańskie, a po lewej Babia Góra i szczyty Gorców i Beskidów. Panorama jest wprost genialna, nam tylko trochę ją popsuła pochmurna pogoda! Po odpoczynku pobiegłem w kierunku wierzchołka Grapy i dalej żółtym szlakiem na polanę Pod Kohútovou, z widokiem na masyw Babiej Góry. Wygodna trasa prowadziła przez lasy, albo górskie łąki i szło się bardzo przyjemnie. Ale ten dzień miał być sielankowy, z dużą dozą pozytywnych wrażeń, bo nie zawsze trzeba przecież robić górskie wyrypy! Zobaczcie panoramę spod szczytu Grapy…

 

Tak dotarłem na olbrzymią leśną polanę pod szczytem Kopanica, mierzącym 922 m. Wybudowano tu obok starej kapliczki kolejną dużą wiatę turystyczną. Obok jest też krzyż i kamień w miejscu ostatniej stacji drogi krzyżowej. Pod wiatą powieszono również święte obrazy. Trochę tam nabrudziły jednak wypasane na łące owce. Biegnie tędy nadal ścieżka dydaktyczna, więc nie zabrakło także kolejnej tablicy informacyjnej. Widoki na Tatry i Babią Górę nadal nas czarowały… Po przerwie obiadowej i zdobyciu szczytu rozpocząłem zejście żółtym szlakiem skąd po chwili otwarły się wspaniałe widoki na Góry Choczańskie z Wielkim Choczem! Szlak doprowadził nas do starej drogi jezdnej przez las, a potem do następnej widokowej polany w miejscu rozejścia dróg zwanym ” Kríž pri Brestovke”. I znowu zachwytom nie było końca, zwłaszcza genialnym widokom na pobliskie jezioro!

widok na Magurkę z przodu i Siwy Wierch w Tatrach spod Kopanicy

Musiałem wrócić do wsi Klin, więc wybrałem polną drogę, wśród ciągle magicznych, umajonych łąk ku wzniesieniu nazwanym Kunov Vrch. Wędrówka prowadziła przez tak malownicze bezdroża, że pragnąłem, żeby nigdy się nie skończyła… Myślę, że zdjęcia w galerii oddadzą Wam choć częściowo klimat tych „cudnych manowców”! Na wspomnianym wzgórzu nad wsią walnęliśmy się po prostu na trawie, by nacieszyć się jak najdłużej nieskazitelnym pięknem okolicy, panoramą i ciszą… Niestety nadeszły zapowiadane czarne chmury i zmusiły do kontynuacji wycieczki! Schodziliśmy teraz ścieżką rowerową nazwaną „Chotarom obce Klin”. Tak doszliśmy do ulicy Szkolnej, by po kilku minutach skręcić w ulicę Grun I, która doprowadziła nas centralnie pod kościół, gdzie czekały nasze samochody. 

droga na Kunov Vrch

Tak zakończył się nasz wypad w niedoceniane, a jakże sielankowe Pogórze Orawskie, które zbudowane jest z fliszu karpackiego oraz skał Pienińskiego Pasa Skałkowego. Mówię to od dawna, że małe też jest piękne! Polecam każdemu odkrywanie cudów Oravskiej Vrchoviny… Kto lubi powałęsać się bez wielkich celów, może odnaleźć tu spokój i majestat Matki Natury. Nasza kolejna wycieczka z GGG była zatem bardzo udana i wesoła. Nikt się nie zmęczył, choć naładowaliśmy akumulatory i podnieśliśmy nasze wibracje obcując blisko z przyrodą… Zakończyła się ona lodami na plaży w Namestovie, gdzie mogliśmy jeszcze rozprostować nogi przed powrotem do domu. Na koniec jak zawsze zapraszam do obejrzenia fotorelacji z eskapady. Oraz czytania innych opowieści o moich górskich wędrówkach… Zostawiam także mapę naszej trasy.  Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

Jeśli korzystasz z moich treści i znalazłeś u mnie potrzebną wiedzę, inspiracje do podróży, to będę ogromnie wdzięczny, gdy postawisz mi kawę. Tworzę bloga z ogromną przyjemnością i pasją od ponad 12 lat. Kawa mi się przyda do dalszej pracy. 🙂 Bardzo dziękuję! To pozwoli mi się dalej rozwijać. 

 Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »