Przez najwyższe szczyty Gór Bukowych
Po zwiedzeniu Doliny Szalajka z jej wszystkimi atrakcjami i dojściu do jaskini Istállós-kői udałem się z przyjaciółmi w partie szczytowe Gór Bukowych, by zdobyć w końcu najwyższe szczyty tego cudnego pasma. Podczas pierwszego pobyty na Węgrzech zaliczyłem najwyższą górę tego kraju Kekes, ale Park Narodowy Gór Bukowych jest o wiele bardziej ciekawy pod względem górskim. Po wyjściu z jaskini szlak schodzi w dół w prawo, by po zejściu do głębokiego wąwozu skręcić w lewo i ponownie stromo wspinać się ku górze. Dodam, że do tego wąwozu można iść prosto znad Górnego Jeziora, omijając jaskinię. Ścieżka prowadzi cały czas lasem bukowym, co nie dziwi, bo sama nazwa tych gór to zapowiada. Co jakiś czas spotyka się ostańce skalne, niektóre w postaci widokowych wychodni skalnych. Warto czasami zboczyć ku takiemu miejscu, bo obejrzeć jakąś interesującą panoramę.
Po zdobyciu pierwszego wzniesienia na pierwszym wypłaszczeniu zauważyłem własnie takową grupę skał i zaszedłem tam. To był bardzo dobry pomysł, gdyż skały znajdują się nad urwiskiem, więc były z nich doskonałe widoki na dolinę poniżej i szczyty Gór Bukowych. A w oddali wypatrzyłem mega niespodziankę – panoramę ośnieżonych Tatr znajdujących się jakieś 120 km w linii prostej od mego stanowiska! Zresztą panorama Tatr miała mi towarzyszyć, aż do wieczora widziana z różnych miejsc… Po opuszczeniu tego super punktu widokowego wróciłem na szlak oznakowany poprzez zielone trójkąty. Skręcał on w prawo, a potem w lewo, a podejście było coraz stromsze. Niech kogoś nie zmyli utarte powiedzenie, że „jakież to góry mogą być na Węgrzech?”
To są góry typu beskidzkiego, zatem podejścia są długie i strome, przewyższenia są duże, bo start jest stosunkowo nisko, gdyż poza terenami górzystymi ten kraj jest równinny. Ale po jakiejś godzinie dotarłem na wierzchołek Istállós-kő o wysokości 958 m, bedący do niedawna uważany za najwyższy w tych górach. Szczyt jest płaski i zalesiony, na polanie stoi duży krzyż oraz słupek z oznaczeniem wierzchołka. Są też duże kamienie, gdzie wygodnie można spocząć chociaż po to, by spożyć drugie śniadanie. Zrobiłem z przyjaciółmi sesję zdjęciową i posileni ruszyliśmy dalej. Teraz łagodnie, bo po grzbiecie zeszliśmy na małą przełączkę, gdzie w prawo odchodził szlak m.in na Tar-ko, czwarty najwyższy szczyt pasma. Pierwszą trójkę miałem zaliczyć tego dnia i to się udało! Na przełęczy stoi drewniany stół z ławami, a odtąd prowadziły mnie już żółte trójkąty.
Z siodła przełęczy szedłem czujnie, by podejść na dziko na drugi wierzchołek masywu, zwany Szilvasi-ko, który według najnowszych pomiarów jest o całe trzy metry wyższy od Istállós-kő. Ozdobiony jest symbolicznym krzyżem zbitym z patyków, podtrzymywanym usypanym kopcem z kamieni. Dzięki temu poznałem, że jestem na wysokości 961 m. Po powrocie na ścieżkę spacerowałem spokojnie w dół wygodnym traktem leśnym, aż do drogi leśnej, którą prowadziła ścieżka rowerowa. Na tej krzyżówce o nazwie Hollo-ko wybrałem utwardzoną drogę leśną oznakowaną normalnymi żółtymi znaczkami, która zaprowadziła mnie do kolejnego rozdroża. Tu wybrałem krótki szlak dojściowy do ruin zamku Gerennavar, oznakowany symbolem zamku. To było zaledwie 300 m stromego podejścia i powrót tą samą trasą.
Początkowo prowadziły mnie pozostałości zamkowych schodów, potem leśna ścieżyna. Zamek stał kiedyś na rozległym płaskowyżu, skąd roztaczają się ciekawe widoki, w tym na Bel-ko, wspaniałą górę, która miała być moim celem następnego dnia. Same ruiny są bardzo zanikające, resztki murów i widoczna fosa, ale dla widoczków warto podejść tutaj. Najbardziej interesująca część tych gór to wielki wapienny płaskowyż Bükk-fennsík, opadający na wszystkie strony stromymi zboczami i ścianami skalnymi. Podzielony on jest doliną potoku Garadna na dwie części: Mały i Duży Płaskowyż. Występują tu liczne zjawiska krasowe, w tym leje krasowe. Wnikająca w nie woda odprowadzana jest do skomplikowanego i gęstego systemu wód podziemnych, tworzącego sieć jaskiń, a następnie wypływa u podnóży gór w źródłach, z których zaopatruje się w wodę pół miliona żyjących w pobliżu ludzi. Właśnie po tej najwyższej części Gór Bukowych wędrowałem tego cudnego dnia.
Po powrocie z zamku poszedłem za główną asfaltową wąską drogą, gdzie jeżdżą nawet zmotoryzowani, zwaną Berci ut w stronę szczytu Kilapat. To były 3,3 km spokojnego marszu, z którego pamiętam widoki na Dolinę Szalajka z góry i pięknie kwitnące kwiaty na drzewach. Tak dotarłem na mały parking pod tym niezbyt wybitnym szczytem o wysokości 615 m, który jednak przyciąga turystów olbrzymią wieżą widokową Millenium Kilato, na której już byłem rok wcześniej nie widząc z niej nic! Nadmienię, że tu właśnie można dojechać autem wykupując wjazd w kasie w Szilvasvarad, poprzez Dolinę Szalajki. Jest tutaj kasa, skromny bufet, ławeczki ze stołami, a wstęp kosztuje obecnie 500 forintów. Wieża otwarta jest całorocznie, codziennie od 10 h do zmroku. A widoki z niej powalają…
Można zobaczyć wspaniałą panoramę Gór Bukowych, które ukazują nam stąd całe swe piękno. W dole widać kurort Szilvasvarad z hipodromem dla koni, Dolinę Szalajka i wiele innych pasm górskich, jak najwyższe w tym kraju góry Matra z Kekesem, Cserehat, czy Góry Zemplińskie na pograniczu słowackim, a za nimi znowu zobaczyłem ośnieżone Tatry! Pogoda była wyśmienita, zatem widoki też genialne. Cieszyłem długo swe oczy cudami natury zanim zdecydowałem się zejść w dół. Musiałem powrócić na mały parking, skąd z drogi prowadzącej w dolinę odchodził niebiesko znakowany szlak. To najkrótsza trasa z miasteczka na wieżę i nią rozpocząłem zejście. Prowadzi początkowo stromą ścieżką, a potem szeroką drogą łagodnym łukiem. Na szlaku spotkamy liczne ławeczki do odpoczynku oraz dwie wiaty turystyczne, które śmiało mogą posłużyć do biwaków. Zadaszone, zabudowane, czyste, można wygodnie nocować. Po wyjściu z lasu dochodzi się na łąkę nad miastem, skąd ładnie widać szczyt z wieżą. Przechodzi się też obok stanowiska geologicznego, gdzie eksponowane są głazy z różnych er, niektóre liczące tysiące lat.
W ten sposób zszedłem do samego centrum Szilvasvarad, obok muzeum Panoptikum, czyli osobliwości archeologicznych. W jaskiniach tych gór odkryto liczne ślady pobytu człowieka pochodzące z epoki kamienia. Jedna z kultur neolitycznych, charakteryzująca się występowaniem dużych, bogato zdobionych naczyń glinianych, od miejsca odkrycia została nazwa kulturą bukowogórską. Nieopodal znajduje się inne muzeum poświęcone historii koni lipicańskich w tym miejscu. To był koniec tej długiej wycieczki, ale nie koniec dnia, ponieważ zostało nam dużo czasu wyciągnąłem jeszcze przyjaciół na przejażdżkę na trzeci najwyższy szczyt tych gór. Mieliśmy blisko by podjechać drogą przez środek pasma do osady Bankut, skąd mieliśmy kilka minut zaledwie na wierzchołek Balvany.
Ta góra ma wysokość 957 m i stoi na niej maszt radiowo-telewizyjny, ale słynie przede wszystkim z widoków, jakie oferuje zbudowana obok wieża Petofi-kilato. Miałem znowu powtórkę z rozrywki, czyli znane mi już panoramy na okoliczne góry. Słońce chyliło się już pomału ku zachodowi, więc byliśmy świadkami uroczego spektaklu zachodzącego słońca. To miało być ukoronowanie tego wyjątkowego dnia, ale zobaczyłem w bardzo bliskim naszym sąsiedztwie ciekawy obiekt w kształcie białej pieczarki! I przed nastaniem nocy, po zejściu z wieży i powrocie na parking w osadzie udałem się w przeciwnym kierunku do tego niezwykłego budynku górującego nad lasem. Okazał się być wojskowym radarem, więc dalsze zwiedzanie miałem z głowy.
Rozpoczęliśmy zjazd samochodem na nocleg z powrotem do Szilvasvarad, ale, że nadal było jasno zatrzymaliśmy się jeszcze po wyjechaniu z lasu nad wsią Malyinka, gdzie stoi kolejna wieża widokowa Begyeleg kilato. Wegrzy chyba lubują się w takich budowlach, jeśli nad wsią na łące budują takie obiekty, choć bez wieży widok byłby podobny. I tu poczekaliśmy na nadejście ostateczne nocy, by powrócić na nocleg, a ten mieliśmy luksusowy, nawet dogadał się człowiek po angielsku. To był koniec pierwszego dnia zwiedzania, jutro miały być kolejne przygody, ale o nich przeczytacie wkrótce. Na koniec zapraszam jak zawsze do fotorelacji z eskapady i dziękuję Wioli, Mariuszowi i Mateuszowi za miłe i wesołe towarzystwo. Góry Bukowe są piękne, wysokość nie ma tu znaczenia, polecam każdemu znudzonemu Beskidami. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor
Cholewcia, a myślałem, że wchodząc na Istállós-kő to zdobyliśmy najwyższy szczyt 😀
a ja poczytałem neta wcześniej i to odkryłem zawczasu…