Wejście na Ondrejisko- kulminację Słowackiego Raju
Od dawna zdobywałem Koronę Gór Słowacji, teraz to już projekt zakończony pomyślnie. W tym roku podczas tygodniowego urlopu w mojej drugiej ojczyźnie wszedłem na kilka brakujących szczytów, by odtrąbić sukces… Dziś przybliżę Wam wejście na najwyższą górę Słowackiego Raju, a więc pasma znanego głównie z urokliwych kanionów, pełnych wodospadów, drabinek i kładek na potokach, czy malowniczych mostków. Wszystkie te atrakcje skupione są w rejonie wzdłuż rzeki Hornad, gdzie prowadzi słynna trasa turystyczna jego przełomami. Kulminacja tych gór jest troszkę w innym miejscu, tam gdzie pasmo wcina się wąskim pasmem w zakończenie Niżnych Tatr, a dokładnie bardzo blisko znanego wierzchołka Kralovej Holi, który leży po drugiej stronie doliny Hronu.
Jadąc od Popradu musimy przejechać przez wysoką przełęcz Vernar, aż do miejscowości Telgart, czyli znanego miejsca startu wycieczek na Kralovą Holę. Przed wioską znajduje się oznaczone miejsce, w którym swe źródła ma wielka słowacka rzeka Hron, a trochę wcześniej na przełęczy Besnik znajduje się mały placyk, gdzie zaczyna się szlak na Ondrejisko. Warto obejrzeć też w okolicy piękny wiadukt kolejowy leżący jeszcze bliżej wsi. Siodło przełęczy ma wysokość 994 m, zatem czeka nas stąd przyjemny spacer na szczyt, 4 km i niecałe 300 metrów przewyższenia. Możemy także zaplanować fajną pętelkę na 5-6 godzin marszu. Zostawiamy zatem tutaj auto i w drogę, najpierw szutrową drogą przez cudne łąki pełne pasących się krówek i majówek w moim przypadku, gdyż byłem tam końcem maja. Powoli wznosząc się do góry możemy podziwiać coraz potężniejszy masy Kralovej Holi, który będzie dominował w czasie całej mojej wycieczki.
Nie ma chyba lepszych widoków na ten szczyt, niż z tej trasy na najwyższy szczyt Słowackiego Raju. Dochodzimy na skraj lasu, gdzie na polanie stoi krzyż i ławeczki dla odpoczynku. Widoki są tak piękne, że obowiązkowo należy zrobić sobie dłuższy postój! Dalej idziemy wygodną drogą, już przez las, mijając tabliczkę z ostrzeżeniem, że to teren niedźwiedzi… więc lepiej nie zbaczać ze szlaku! W pewnym momencie dołącza do drogi z prawej zielony szlak z centrum Telgartu, który leży na granicy trzech regionów geograficznych: Gór Stolickich, Niżnych Tatr i Słowackiego Raju. Wkrótce dochodzimy do skrzyżowania szlaków w miejscu zwanym Pred Čuntavou. Jest tu wiata turystyczna i drewniany schron umożliwiający biwak z noclegiem! Dla miłośników biwakowania to nie jedyna niespodzianka. Po kilku minutach dochodzimy do kolejnego węzła w tzw. Starej Čuntavie. Odchodzi stąd boczna droga do kilku zabudowań, w tym leśniczówki. Idąc prosto natrafimy na jakieś ruiny, a potem do górskiej Chaty Rita.
Można tam zarezerwować zakwaterowanie, ale nie ma obsługi turystów na miejscu. Wstąpiłem tam, gdyż kawałek dalej jest punkt widokowy zwany Maria Skała, ładnie położony na skraju urwiska. Doprowadzają tam czerwone trójkąty na drzewach. Postawiono tam kolejną wiatę, a widoki obejmują Góry Stolickie, czyli część Rudaw słowackich. Powróciłem po krótkim odpoczynku do węzła szlaków przy Starej Čuntavie, by iść dalej w kierunku szczytu Ondrejiska. Pozostawiłem tu drogę, którą w dalszym ciągu prowadził szlak rowerowy, bo mój szlak wiódł od tej pory leśną ścieżką, aż do drogowskazu Pod Ondrejiskom. Tutaj zbaczała w lewo do kolejnego punktu widokowego dróżka oznakowana również czerwonymi trójkątami. W kwadrans wyprowadza ona na jedną z kulminacji szczytu, zwaną Ondrejisko- Borovniak, mierzącą 1268 m. Poniżej film z panoramą z tego miejsca…
Wierzchołek to nic innego jak urwisko skalne z genialną panoramą na Kralovą Holę, Tatry, Stolickie Wierchy, czy szczyty Słowackiego Raju. Przy dobrej pogodzie zobaczymy też Wołowskie Wierchy i Branisko. Stoi tu metalowy krzyż i kilka ławeczek. Jest bardzo klimatycznie, więc nie sposób nie zrobić tu długiej przerwy na delektowanie się pięknem natury! A spotkałem tu tylko trzy osoby, zatem długimi chwilami można mieć te widoki na wyłączność! Dopiero przy zejściu mijałem kolejnych ludzi. Tutaj można by wrócić do auta i skrócić wycieczkę do trzech godzin, ale nie taki był mój plan. Musiałem teraz odnaleźć główny wierzchołek Ondrejiska mierzący 1271 m. Szlak na niego nie prowadzi, więc czekało mnie chodzenie na dziko. Najlepiej zdobyć go schodząc kawałek w dół na wyraźną polanę poniżej Borovniaka, a więc zawracając, by na tejże polanie odbić w górę ledwo widoczną drogą leśną. Potem na przełaj jak teren puszcza. Maksimum po pół godziny trudów odnajdziemy kulminację Słowackiego Raju!
Na najwyższym punkcie jest mikro polanka z drzewem oznaczonym czerwoną farbą. Kilka fotek, by udokumentować wejście i rozpocząłem odwrót. By się już nie wracać do węzła szlaków na małym wcięciu grzbietu ruszyłem w przeciwnym kierunku niż przyszedłem, przez rozległą, ukwieconą łąkę, która podchodziła pod samo siodełko w grani. Wiedziałem, że gdzieś na dole, poniżej polany odnajdę znowu czerwony szlak, którym szedłem od parkingu. I rzeczywiście wkrótce go odnalazłem w pobliżu kolejnego skrzyżowania szlaków. Drogowskaz stoi na małej polanie, gdzie postawiono kolejny schron turystyczny umożliwiający nocleg. Szukałem właśnie tego miejsca, bo odchodzi stąd następna ścieżka znakowana czerwonym trójkątami, do kolejnego punktu widokowego. To urwisko, również z ławeczką, umożliwiającą wygodny odpoczynek i podziwianie widoczków nazwano Stroma Perć ( Strmá prť).
Nacieszyłem się panoramą na malowniczą dolinę nad którą dominowała potężna Kralova Hola i wróciłem na krzyżówkę. Powróciłem na czerwony szlak kierując się w prawo w stronę Nižnej Záhrady. Szedłem pagórkowatym terenem cały czas grzbietem, za kolejną ukwieconą polanką zauważyłem znowu czerwone trójkąty na drzewach i skręciłem w prawo, odkrywając ostatni już tego dnia punkt widokowy, oczywiście z nieodzowną ławeczką! Tym razem z panoramą Gór Stolickich. Zawróciłem wnet na moją trasę i w kilka minut zameldowałem się na skrzyżowaniu szlaków w Nižnej Záhradzie. Tutaj musiałem już zacząć odwrót do samochodu, by zrobić ładną pętlę. Skręciłem zatem w lewo na żółty szlak , który szeroką drogą leśną łagodnie sprowadził mnie na dno Doliny Samalovej. W pewnym momencie byłem bardzo blisko słynnej na cały świat Dobszynskiej Lodowej Jaskini, ale od tej strony nie ma do niej dojścia. Poza tym byłem tam innym razem.
W końcu doszedłem na rozległe łąki, gdzie znajduje się Farma na Samelovej lúke. Jest to dość duży ośrodek jeździecki. Ładnie z niej widać szpiczaty ząb Ostrej Skały po lewej. Dotarłem do głównej drogi i zmuszony byłem podejść kawałek asfaltem, mijając wspomnianą skałę do świetnej miejscówki, którą jest Ranč pod Ostrou skalou. To kolejny ośrodek jeździecki, hotel i restauracja z barem w stylu Dzikiego Zachodu. Znajdziemy tu indiańskie tipi, saloon, traperskie wozy, gdzie można też przenocować i atrakcje dla dzieci. Miejsce bardzo stylowo zaprojektowane, nic dziwnego, że jest oblegane przez ludzi. Wstąpiłem oczywiście do saloonu… ale tylko na kawę i dobry obiad. Nabrawszy sił wyruszyłem w ostatnią część mej trasy. Po przejściu znowu kawałka asfaltu skręciłem w lewo na zielony szlak, który miał mnie zaprowadzić do auta.
Droga początkowo prowadziła pod fajnym wiaduktem kolejowym, a potem wzdłuż Spiskiego Potoku, dopływu Hnilca. Trasa wiła się przez las, a potem urocze łąki pełne majowych kwiatów. W pewnym momencie dostrzegłem nade mną urwisko skalne, gdzie byłem kilka godzin wcześniej, czyli wychodne Ondrejiska-Borovniaka. Końcowa część drogi gubiła się w podmokłych łąkach, gdzie pasły się krowy. Musiałem więc podwójnie uważać… ale koniec końcem po sześciu godzinach doszedłem pośród tej malowniczej scenerii do samochodu na parkingu na przełęczy Besnik. Krajobrazy tego rejonu Słowackiego Raju, choć są inne niż większość turystów jest przyzwyczajona także urzekają swoim klimatem i różnorodnością górskich pejzaży.
Polecam każdemu odwiedzić te wyjątkowe miejsca, choćby na pół dnia, bo to wystarczy, by wszystko zobaczyć. Warto się wtedy przespać w Telgarcie i w drugi dzień wyruszyć na monumentalną Kralovą Holę! I mamy zaplanowany cudowny weekend. Nie jest daleko, bo z Popradu to zaledwie 30 km. I tak zakończyła się moja kolejna górska przygoda… Która to już w mym podróżniczym życiu? Zapewne tysiąc któraś z kolei… Na koniec jak zawsze zapraszam do obejrzenia fotorelacji z wypadu w galerii zdjęć i zachęcam do czytania innych opowieści z najróżniejszych gór Europy. A kto zechce może postawić mi kawę. Wystarczy kliknąć poniżej, z górskim pozdrowieniem
Marcogor
Zapisuję na moją listę do zobaczenia, przeciez nie mogę zignorować trasy z taka ilością ławeczek z widokami 😉