Wybierz stronę

Wejście na Krywań i zejście do Szczyrbskiego Jeziora

Wejście na Krywań i zejście do Szczyrbskiego Jeziora

Tak się złożyło tego roku, że zdążyłem już być w Alpach, a ani razu nie zawitałem w Tatry. No cóż, nowe i nieodkryte korci bardziej, niż miejsca wielokrotnie odwiedzone. Jednak przyszła pora, by pojechać w końcu w ukochane góry, a wybór padł na Krywań – narodową górę Słowaków, będący jednym z najpiękniejszych szczytów całych Tatr. Zachęciłem ekipę z niezawodnej Gorlickiej Grupy Górskiej i wyruszyłem, by po raz trzeci zdobywać ten potężny masyw w Tatrach Wysokich mierzący 2494 m. Wycieczka odbyła się w połowie lipca przy stabilnej pogodzie, bez żadnych niespodzianek z frontami burzowymi, gdyż tam nie ma gdzie się schować, więc trzeba było mądrze zaplanować termin wypadu.

widok na Krywań z parkingu przy Ważeckiej Chacie

Wybrałem wariant wejściowy zielonym szlakiem z Trzech Studniczek, gdzie stoi ładna leśniczówka. Jednak samochód należy zostawić na parkingu kwadrans wcześniej, albo przy głównej drodze – tj. Cesta Svobody lub na placu w miejscu dawnego schroniska – Ważecka Chata, które spłonęło 30 marca 1999 roku. Od polany czeka nas 6,5 km marszu na szczyt, podczas którego pokonujemy 1370 metrów różnicy wzniesień. To niezła wyrypa na tak krótkim odcinku, więc 4 godziny przewidzianego czasu przejścia nie jest podane na wyrost na drogowskazie… Od rozstaju przy źródle idziemy w górę przez las. Po 10 min osiągamy dolny koniec spadzistej i już w większości zadrzewionej Polany Krywańskiej. Po ostatnich wichurach otworzyły się tu ładne widoki na Niżne Tatry

widok na Niżne Tatry

Przy skraju polany zaczyna się długi ciąg dość nużących zakosów, wiodących cienistym wysokim lasem. Po 20 min podejścia mijamy kamień pamiątkowy kpt. Stefana Moravki, dowódcy grupy partyzantów Vysoke Tatry w czasie II wojny. Boczna dróżka prowadzi do zrekonstruowanego w 1981 r.  bunkra partyzanckiego. To zaledwie 100 metrów, więc warto podejść! Po pokonaniu 2,5 km dochodzimy na Koszarzysko – słoneczną polanę na stokach Gronika. Dalej ścieżka przemyka się dołem polany i podchodzi w pobliże siodła Niżniej Przehyby. Las kończy się niebawem, odsłaniając czub Krywania i kamienisty garb Kopy Krywańskiej w prawo od niego. Na stoku Kopy zobaczyliśmy forpoczty smreków i limb. W gęstwinie rosłych kosodrzewin  szlak poprowadzono w długie nieregularne zakosy. 

malownicze zbocza Gronika

Ale usiedliśmy tutaj, by zjeść drugie śniadanie, tak uroczy był ten fragment wędrówki. W dole widać stąd Podbańską z hotelem Permon, a w tyle Tatry Zachodnie. Piękny jest też widok na Liptów i zamykające go od południa pasmo Dziumbiru. Z ramienia odchodzącego ku Kopie Krywańskiej ukazał się nam Wielki Żleb. W rejonie garbu istniały kiedyś kopalnie kruszców, których ślady można jeszcze odszukać. Wcięty w kamienno – trawiaste zbocze szlak wchodzi w końcu łukiem w głąb wspomnianego Wielkiego Żlebu. Tutaj żarty się kończą, a zaczyna prawdziwa wspinaczka z pomocą rąk także. Po przejściu 5, 5 km w rejonie żlebu szlak zielony łączy się z niebieskim, którym mieliśmy schodzić. Ale najpierw trzeba było zdobyć wierzchołek Krywania!

połączenie szlaków nad Wielkim Żlebem

Odtąd podchodziliśmy za znakami niebieskimi mozolnie w górę skalisto – piarżystym zboczem popod mało wybitny garb Małego Krywania na wyższe siodełko płytkiej Krywańskiej Przełączki, skąd odsłania się fenomenalny widok na las szczytów Tatr Wysokich i Zielony Staw w głębinach Doliny Ważeckiej. Odtąd ścieżka prowadzi  wzdłuż pd. grani, głównie po jej lewej stronie, po gruzowiskach i piargu. Moją uwagę zwróciła bogata w gatunki flora piętra turniowego. Ostatecznie po ostrej końcowej wspinaczce poprzez wyślizgane skały, jakieś ostatnie 300 m podejścia, zdobyliśmy wymarzony wierzchołek Krywania! Jak zawsze był tu tłum turystów, ale szczyt jest na tyle obszerny, że było gdzie usiąść i odpocząć.

krzyż na wierzchołku Krywania

Wierzchołek tworzy wygiętą w łuk grań 15 metrów długości. Widok na gmatwaninę dolin, grani i szczytów robi ogromne wrażenie. „Mało jest widoków równych co do straszności przyrody”, zawołał tutaj kiedyś jeden z zeszłowiecznych turystów… Ale ta owa straszność budząca grozę swym ogromem przepaści i panoramy na wszystkie strony świata jest niesamowicie piękna. Ciężko było oderwać oczy od tego mistycznego majestatu Natury! Dlatego przesiedzieliśmy tu całą godzinę ciesząc się tym niebotycznym pięknem przyrody. Tylko robienie zdjęć rozpraszało nasz podziw nad tym żywym przykładem tatrzańskiej MAGII! Weszło nas tutaj 15 osób z GGG, więc moja radość była ogromna, że mogłem dzielić swoje szczęście z bliskimi mi osobami!

 

Na pn. zach. ciągnie się Dolina Koprowa, której dno leży 1300 metrów niżej. Kapitalnie prezentują się stąd Tatry Zachodnie, będące na wyciągnięcie ręki. Na wierzchołku stoi 2-ramienny krzyż oraz dwie tablice pamiątkowe z lat 1968 i 1996 umieszczone na pamiątkę „narodnego vystupu” Słowaków, które odbywają się tu w sierpniu. Mi podobał się zwłaszcza widoczek na Rysy i Vysoką oraz Orlą Perć, doskonale widoczną z tej lokalizacji. Zresztą widać było mnóstwo bardzo oddalonych pasm górskich, poza Tatrami. Gorce, Pieniny, czy pasmo babiogórskie oraz słowackie góry. Jednak widok na surowe otoczenie Niżnego Terianskiego Stawu w kotle 1000 m poniżej to jest dopiero miazga… Po długim odpoczynku rozpoczęliśmy mozolne i ostrożne zejście z kopuły szczytowej tą samą trasą, aż do połączenia szlaków w żlebie. Z okolic Małego Krywania ładnie widać okolice Szczyrbskiego Jeziora, gdzie mieliśmy zejść. Bowiem na rozstaju wybraliśmy niebieski szlak, który miał prowadzić nas aż do Jamskiego Jeziora. 

okolice Małego Krywania

Początkowo idzie się trawersem w poprzek grzbietu, a dalej starą drożyną górniczą pod kamieniste zbocze. Tak schodzimy przyjemnie na spłaszczenie trawiastego grzbietu, zwane „Nad Pawłową”. Miejsce jest przepiękne, uroczy widok na Dolinę Ważecką urzeka swym czarem. Również panoramy Tatr Zach. i Niżnych Tatr są genialne. W dole widać również Jamske pleso, nasz kolejny cel. Dalej dróżka prowadzi przez potężny kompleks morenowy zw. Jamami, ciągnący się w przedłużeniu pd. ramienia Krywania. To stary teren górniczy, opisywany już przez Staszica w 1805 r. Następnie schodzimy krętą linią wśród traw, want, kęp smreków i limb coraz stromiej, by przekroczyć mostek na Bumburowej Wodzie, gdzie postawiono wiatę turystyczną.

Jamske pleso

Tutaj niebieski szlak wpada w znakowaną na czerwono tatrzańską magistralę. Przeszliśmy nią kawałek na zachód wzdłuż grobli Jamskiego Stawu, by obejrzeć ten klimatycznie położony staw. Jeziorko o brunatnej barwie leży wśród wałów morenowych należących do systemu Dol. Ważeckiej. Zrobiliśmy tu ostatni postój, by nasycić się zapachem Tatr i grupa podzieliła się. Cześć musiała wrócić po samochody, ja ruszyłem magistralą, zwaną Wyżnim Podkrywańskim Chodnikiem w kierunku Szczyrbskiego Jeziora. Szeroki, choć miejscami podmokły szlak wiedzie dalej lasami wzdłuż podnóży Siodełkowej Kopy. Po przekroczeniu mostku na Wielkim Złomiskowym Potoku, gdzie zaobserwowałem ładne kaskady i przejściu Furkotnego Potoku, gdzie odgałęzia się szlak do Dol. Furkotnej zszedłem łagodnie na Smrekowicką Polankę porośniętą modrzewiami.

panoramy na Wyżnim Podkrywańskim Chodniku

Stąd otworzyły się malownicze widoczki do tyłu na Krywań i grań Baszt. Pozostało mi już tylko zejść wygodną alejką koło Ślepego Stawku nad brzeg prześlicznego Szczyrbskiego Plesa. Byłem tutaj nie raz i wiem, że okolica tego największego w Tatrach słowackich jeziorka jest przeurocza. Krajobraz z dominującymi olbrzymami odbijającymi się w jego tafli jest nie do opisania. Panorama tatrzańskich kolosów z cudnym dwuwierzchołkowym masywem Vysokiej robi niesamowite wrażenie. Teren wokół jeziora zagospodarowano ładnie, postawiono nowe drewniane rzeźby, wytyczono ścieżkę edukacyjną po ciekawostkach kurortu położonego na wysokości ponad 1200 m.

panorama znad Szczyrbskiego Jeziora

Mnie najbardziej ciekawiła nowa wieża widokowa wybudowana tamże, ale jest przereklamowana. Nie dość, że wejście płatne 13 Euro, to widok jedynie na całe jeziorko może zachwycić. Resztę widzimy spacerując wokół brzegów. I właśnie po spacerze tymi dróżkami dotarłem na parking, gdzie czekał na mnie samochód. Tak zakończyła się moja trzecia eskapada na Krywania. Każdy powinien choć raz wspiąć się na tę majestatyczną górę! Trasa, choć krótka daje jednak w kość… Na koniec jak zawsze zapraszam do obejrzenia fotorelacji z wycieczki oraz filmu ze szczytu. Czytajcie także inne tatrzańskie wpisy, a komu moja praca się podoba może postawić mi wirtualną kawę. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

 Postaw mi kawę na buycoffee.to

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

1 komentarz

  1. Joanna

    Byłam tylko raz i kosztowało mnie to wiele wysiłku. Na szczycybylam wręcz wyczerpana ale widoki są przepiękne. Chętnie powtórzę jeszcze kiedyś te trasę

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »