Z Vatrai Dornei w Góry Kelimeńskie na Ratitis oraz do kopalni Negoiul Romanesc
Trzeciego dnia mego tegorocznego pobytu w Rumunii popsuła się pogoda. W dolinach wciąż było ładnie, ale w górach pojawiła się mgła po nocnych opadach. Ten dzień nie był już taki udany jak dwa poprzednie opisane w poprzednich wpisach o górach Suhard i Alpach Rodniańskich. Dlatego nasza górska wycieczka była krótka, a część dnia poświęcona na zwiedzanie kurortu w którym się zatrzymaliśmy. Mowa o uzdrowisku Vatrai Dornei, zwanym bukowińską Krynicą, którego sława jednak dawno przebrzmiała. Jest to jednak dobra baza wypadowa w kilka pasm górskich i atrakcyjne możliwości noclegowe. Vatra Dornei leży w otoczeniu czterech pasm górskich, zapewnia więc dobry start na wędrówki górskie. Można stąd udać się na północ w mało uczęszczane Góry Suhard lub na południe w popularniejsze pasmo Dwunastu Apostołów w Górach Kelimeńskich, otoczone skałami, przypominającymi apostołów. Można również wybrać się na południowy wschód, w Góry Bystrzyckie. Są to jednak góry dzikie, puste, zalesione i o dosyć ostrej rzeźbie terenu. W kierunku wschodnim jest wejście na pasmo Rarau i Giumalau, prowadzące oznakowanymi szlakami.
Miasteczko to położone jest nad ujściem Dorny do Bystrzycy, w Bukowinie południowej. Przed I wojną światową miejscowość położona była na terenie Galicji Wschodniej i stanowiła słynny kurort rozbrzmiewający głosami niemal wszystkich języków C.K. Monarchii, z wielonarodowościowym składem stałych mieszkańców. Zostało założone wzdłuż drogi z Bystrzycy do Kimpulunga, tzw. Kaiserstraße, zbudowanej w 1783 r. przez architekta z Wiednia – Artura Doczi. Miała ona długość 172 km i zapewniła rozwój miasteczka. W XIX w. był to słynny kurort wypoczynkowy. Dziś jeszcze w centrum można oglądać pozostałości po pijalni wód i sanatoriach. Przez centrum Vatra Dornei przebiega linia kolejowa. Układ ulic oparty jest w dużym stopniu na centralnej lokalizacji dworca (Vatra Dornei Băi). Obok dworca płynie Dorna, za którą jest główny park (z kilkoma budowlami zabytkowymi oraz źródłami mineralnymi). Na wysokości parku i dworca znajduje się główny most na Dornie. Most ten stanowi środek miasteczka. Po jego południowej stronie, wokół parku, znajdują się sanatoria, hotele i nowa prawosławna katedra Świętej Trójcy, oparta na klasycznych kanonach budownictwa.
Po tej stronie rzeki znajduje się też kolejka krzesełkowa, którą można wjechać na pobliskie szczyty. Nieopodal kolejki, przy strada Negrestilor znajduje się na górce cmentarz żydowski, zawierający około 500 macew. Po drugiej stronie mostu znajduje się deptak ze sklepami i restauracjami (również budynkiem starej synagogi). Prowadzi on do głównej ulicy, równoległej do rzeki. Jest to część starej Kaiserstraße. Przy niej położona jest większość sklepów, kościół katolicki, szpital, poczta i siedziba władz lokalnych. Na tej ulicy znajduje się także niewielkie muzeum etnograficzne, zawierające trochę przedmiotów gospodarczych, hafty, ubiory lokalne i rekonstrukcję wnętrza chałupy wiejskiej. Najbardziej reprezentacyjnym budynkiem dawnej architektury jest jednak budynek dawnego kasyna w samym centrum uzdrowiska. Zbudowane w 1896 r. był pierwszym takim przybytkiem na ziemiach rumuńskich. Ciekawym zabytkiem jest również budynek dworca kolejowego wzniesiony w stylu szwajcarskim w 1902 r. Tam stoją fajne, kolorowe taksówki…
Natomiast ciekawostką parku zdrojowego, gdzie toczy się życie towarzyskie i handlowe poprzez stoiska z pamiątkami jest źródełko Santinela ( Izvorul Santinela) mieszczące się w przyziemiu wieży zbudowanej w stylu romantycznym w 1896 r. Budynek ten wzniósł Polak, Faustyn Krasuski, który odegrał znaczną rolę w rozwoju i rozpropagowaniu kurortu. Cerkiew stojąca na skraju parku jest budowlą współczesną, wzorowaną na architekturze staromołdawskiej. Natomiast jak wspomniałem przy głównej ulicy miasta położony są neoromański kościół rzymskokatolicki, niszczejąca synagoga w stylu mauretańskim oraz cerkiew prawosławna w stylu mołdawskim. W parku zdrojowym w weekendy można wybrać się na potańcówkę z regionalną muzyką na żywo. Ja skorzystałem i byłem bardzo zadowolony z integracji polsko – rumuńskiej.
Ale wracając do porannej wycieczki górskiej w Góry Kelimeńskie. Wyjechaliśmy naszym autokarem z PTTK w kierunku miejscowości Gura Haitii, taka ładna nazwa, ale potem, gdy nasz autokar zaczął się wspinać licznymi serpentynami na przełęcz u stóp dawnej kopalni było już coraz gorzej. Widoczność pogarszała się wraz z wysokością i na parkingu na siodle przełęczy już nic nie było widać na 50 metrów! Góry Kelimeńskie (Munţii Călimani) to wulkaniczne pasmo górskie, leżące na granicy Bukowiny i Siedmiogrodu. Należy do Wewnętrznych Karpat Wschodnich. Jest to drugie pod względem wysokości (po Górach Rodniańskich) pasmo górskie Karpat Wschodnich. Nasz przewodnik przedstawiał nam je w samych superlatywach. Góry są łagodnie pofalowane, tu i ówdzie przyozdobione przez wychodnie skalne (słynne Dwanaście Apostołów). Wulkaniczne pozostałości miały nadawać tej krainie niemalże księżycowe krajobrazy. Niestety nie miałem okazji tego sprawdzić naocznie przez wszechogarniającą mgłę.
Jedynie stary, nieeksploatowany już kamieniołom, który odsłonił nam swe piękno po powrocie z wycieczki wyglądał rzeczywiście bajkowo. Długość pasma sięga 70 km, najwyższy szczyt to Pietros (2102 m n.p.m.). I na niego mieliśmy dojść tego dnia, ale pogoda zweryfikowała plany. Nie wiedzieć czemu w wielu publikacjach internetowych porównuje się Pietrosa Kelimeńskiego z naszą poczciwą Babią Górą. Pasmo zbudowane jest z wulkanicznych skał neogenu, porozcinane głębokim dolinami rzecznymi, porośnięte lasami bukowymi i świerkowymi. Powyżej granicy lasu znajdują się łąki subalpejskie i alpejskie, gdzie widoczne są ślady zlodowacenia.
Na terenie kamieniołomu trwa obecnie rekultywacja, aby doprowadzić naturę do stanu sprzed wydobycia. Nawet okoliczne rzeki mają tu siarkowy zapach, gdyż wydobywano tu właśnie siarkę, Podczas spaceru po obiekcie odnaleźliśmy wiele kawałków rudy siarki. Wcześniej jednak odbyliśmy spacer z parkingu na szczyt Ratitis o wysokości 2021 m. Stoi tam stacja meteo i budynek schroniska, gdzie spędziliśmy trochę czasu z racji tego, że na zewnątrz nie było co oglądać. Warunki bardzo fajne, typowo turystyczne, zbiorowe sale do spania, kaflowy piec i miły gospodarz, u którego można było kupić prawie wszystko, nawet samorodki siarki na wagę. Podobno widoki ze szczytu są piękne, ale nie mogłem tego zweryfikować… a trasa na najwyższy szczyt Petros niezbyt odległa, ale zrezygnowaliśmy z dalszej wędrówki grzbietem i powróciliśmy we mgle z powrotem na parking. I nawet leżące u podnóży szczytu Raţiţiş niewielkie, lecz malownicze jeziorko Lacul Iezer nie było dane mi zobaczyć!
Na dole widoki się trochę odsłoniły zatem zwiedziliśmy dawny kamieniołom. Przeróżne kolory skał robią wrażenie. Cały teren tych gór jest obecnie chroniony parkiem narodowym. Tereny parku cechuje duże zróżnicowanie pasma roślinnego, a mianowicie odnajdziemy tu lasy dolno i górnoreglowe, pasma kosówki oraz murawy wysokogórskie. Dużą ciekawostką są występujące tutaj endemiczne gatunki niektórych roślin, np.: tojadów, dzwonków oraz goździków. Ostoję odnalazły tu również wszystkie duże karpackie drapieżniki. Do stacji meteo na wierzchołku Ratitisa prowadzi stara droga zwana via Maria Theresia, wybudowana jeszcze w czasach Austro-Węgier.
My podchodziliśmy niebieskim szlakiem na skróty, by po dojściu na przełęcz Saua Nicovala kontynuować wycieczkę czerwonym szlakiem, aż do schroniska na szczycie. Trasa powrotna była identyczna niestety. Nie takie były plany, ale życie nieraz weryfikuje nasze zamierzenia. Dobrze, że chociaż na dole mgła odpuściła i ukazał się zniwelowany masyw Negoiul Romanesc, gdzie właśnie istniała kopalnia siarki. Ten teren został zdewastowany tak naprawdę przez przemysł wydobywczy, gdyż otworzono tutaj odkrywkową kopalnię, co doprowadziło do ogromnych i nieodwracalnych zniszczeń przyrody.
Tam też zrobiłem, pośród tych księżycowych pejzaży większość fotek tego dnia. Koledzy z grupy palili nawet grudki siarki, które tam znaleźli, by sprawdzić reakcję chemiczną. Wycieczka zatem została skrócona do minimum i był czas na zwiedzanie naszego uzdrowiska, a potem imprezę integracyjną. Oddział PTTK Sanok potrafi się bawić, to już wiem… Na koniec jak zawsze zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z eskapady. Ostatni dzień mego pobytu w Rumunii to miało już być zwiedzanie zabytkowego miasta Baia Mare oraz powrót do kraju. Może kiedyś o tym napiszę. Wiem jedno, że w Góry Kelimeńskie trzeba powrócić, by zobaczyć nieodkryte piękno. Pozdrawiam wszystkich uczestników wycieczki. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor
PS. A przy okazji polecam lampy wpuszczane led, które ma w ofercie firma ultra-elektro.pl. Sprzedawane przez nich oprawy LED przeznaczone są w większości do tzw. montażu wpuszczanego w powierzchniach sufitowych, zarówno w sufitach systemowych, jak i sufitach podwieszonych gips-kartonowych. W zależności od modelu i producenta wyposażone są w elektroluminescencyjne diody LED. Polecam też bałkańską muzę…
…muzyczka niczego sobie, przypadła do gustu… Dududuuu dududu…:-))