![Spacer na Zamek Murań i Poludnicę oraz do Lodowej Studni](https://marekowczarz.pl/wp-content/uploads/2024/12/muranska-planina-39-150x150.jpg)
Ze Smereka na Okrąglik, Płaszę i Dziurkowiec, po Rabią Skałę
![Ze Smereka na Okrąglik, Płaszę i Dziurkowiec, po Rabią Skałę](https://marekowczarz.pl/wp-content/uploads/2024/12/okraglik-plasza-34-1280x640.jpg)
Jesienią 2021 roku odbyłem klimatyczną wędrówkę z najlepszym górskim kompanem przez dzikie pasmo graniczne Bieszczad. Pogoda tego dnia była przez cały czas pochmurna, ale nie padało. Jesienne kolorki lasów, mgiełki na łąkach i mroczne światło stworzyło tego niezapomnianego dnia iście magiczny klimat naszego długiego spaceru. To był taki niezwykły czas, gdzie w pełni mogłem poczuć majestat i mistykę gór. Góry mieliśmy tylko dla siebie, gdyż spotkaliśmy tylko jednego turystę. Właśnie na takich odludnych szlakach można poczuć to prawdziwe piękno natury i magię gór. I ten klimat Bieszczad…
Ale zacznijmy od początku… kwaterę mieliśmy w Wetlinie, niedaleko Cisnej i stamtąd z samego rano wyruszyliśmy na tę długą wyprawę! Najpierw musieliśmy zejść kawałek szosą (jakieś 2,5 km) do wsi Smerek, gdzie w lewo wybiega czerwony szlak. Prowadzi on wygodną drogą przez przysiółek Pańskie Łuki, by przed spiętrzeniem Berda wejść na leśną ścieżkę, która następnie stromo lasem wyprowadza nas na tzw. Wielką Grań Wopistów. Tak też przebiega Główny Szlak Beskidzki, który wyprowadził nas najpierw na wierzchołek Fereczatej mający 1102 m.
Nazwa pochodzi z języka wołoskiego (por. rum. ferece – „paproć”). Właśnie wysuszone jesienne paprocie rzuciły mi się od razu w oczy. Jest kulminacją bocznego grzbietu odbiegającego z Okrąglika na wschód. Tam właśnie skierowaliśmy swe kroki, idąc już łagodnym grzbietem poprzez lasy i widokowe łąki. Szybko więc dotarliśmy na kulminację Okrąglika mierzącego 1101 m. Mamy z niego ciekawe widoki na polskie Bieszczady. Doszło tutaj dawno temu, do dość tajemniczej katastrofy lotniczej samolotu bojowego w czasie II wojny światowej. Odpoczęliśmy trochę, by ruszyć dalej już niebieskim szlakiem granicznym.
Porośnięty lasem, ale z licznymi widokowymi polanami szlak graniczny prowadzi łagodnie grzbietem, falując delikatnie po niewielkich deniwelacjach. Jak pisałem wędrówka pośród jesiennych barw przyrody, mgiełek i niskich chmur była niesamowita. Nie spieszyliśmy się, delektując się każdą minutą marszu. Zwłaszcza rozległe łąki kilku kulminacji oferujące rozległe panoramy na polskie, ukraińskie i słowackie Karpaty zachwycały dogłębnie… Pierwszy był Kurników Beskid mający 1037 m. Potem długim, ale łagodnym podejściem zdobyliśmy wierzchołek Płaszy (1163 m).
Graniczny szczyt jest bezleśny i rozciąga się z niego szeroka panorama widokowa obejmująca cały horyzont. Nazwa szczytu jest zniekształcona. Poprawna nazwa brzmi Plasza i pochodzi od rumuńskiego słowa ples oznaczającego teren bezleśny. Na północnych stokach zachowały się jeszcze ślady okopów pochodzących z I i II wojny światowej. Później obniżyliśmy się nieznacznie schodząc kolejnym długim odcinkiem na „Sedlo pod Ďurkovcom”, gdzie dołączył zielony, słowacki szlak z Runiny. Odtąd szliśmy po trzech kolorach, bo oprócz niebieskiego wyznakowana jest granicą państw vychodnokarpacka magistrala.
Z przełęczy szybko wspięliśmy się na Dziurkowiec, szczyt o wysokości 1189 m, znajdujący się w głównym grzbiecie pasma granicznego. Po stronie polskiej obejmuje go Ciśniańsko-Wetliński Park Krajobrazowy, natomiast na Słowacji – rezerwat Jarabá Skaľa wchodzący w skład Parku Narodowego Połoniny. Widoki z niego były najwspanialsze i obejmowały nawet odległe pasma karpackie na Ukrainie. Z tej góry mieliśmy już dość blisko na Rabią Skałę (1199 m n.p.m.), gdzie opuściliśmy szlak graniczny. Ale kiedyś trzeba było pomyśleć o powrocie do punktu wyjścia…
Riaba Skała w Bieszczadach Zachodnich wywodzi swą nazwę od ukraińskiego słowa рябий – pstry. W literaturze najczęściej spotyka się również zniekształconą nazwę – Rabia Skała, widniejącą na XIX w. mapach austriackich. Alternatywną, poprawną formą jest Raba Skała. Na wschód od głównej kulminacji znajduje się niższy wierzchołek (znak graniczny 1/15). Opada z niego na południe przepaść, znad której roztacza się widok na słowacką część Bieszczad. Z najwyższego punktu odbiega zaś na północ boczny grzbiet Paportnej i Jawornika. Nim podążyliśmy właśnie, by domknąć naszą pętlę… 🙂
Prowadził nas zatem żółty szlak, który łagodnie zbiegał na zbocza Paportnej, gdzie poniżej wierzchołka leży wielka widokowa polana. Zobaczyć tu możemy już słynne bieszczadzkie połoniny w pełnej krasie! Dalej trasa wiedzie na zalesiony szczyt Jawornika (1021 m n.p.m.), jest on w całości pokryty lasem bukowym. Wznosi się 400 m w pionie ponad wsią Wetlina. I na koniec czekało nas właśnie to bardzo strome zejście. Szlak biegnący dzikim jarem daje popalić kolanom… bo schodzi prawie w linii prostej! 🙂 Dopiero po jakimś czasie się wypłaszcza i wychodzi z lasu na osiedle Wetliny- Paskania.
Po chwili zaczyna się droga jezdna i pierwsze pensjonaty. Z łąk nadal ładnie widać Połoninę Wetlińską i Połoninę Caryńską. Po zejściu szosą do centrum Wetliny, na przysiółek Stare Sioło udajemy się jeszcze nad cudną Siklawę Ostrowskich. Ulokowany jest ona na potoku o nazwie Słowiański, który spływa spod przełęczy Orłowicza. Jak tam trafić? Wystarczy skręcić w drogę prowadzącą do ośrodków Piotrowa Polana i Leśny Dwór, prowadzonych od lat przez rodzinę Ostrowskich – stąd zapewne nazwa, która przylgnęła do wodospadu.
Po kilku minutach marszu wspomnianą drogą, będzie tabliczka wskazująca zejście nad wodospad, prowadzące wąską ścieżką. Sam wodospad w Wetlinie ma ok. 5 m wysokości i jest prawdopodobnie najwyższym jednolitym, pionowym spadkiem wody w Bieszczadach. I tu zakończyła się nasza genialna eskapada, gdyż w pobliżu była nasza kwatera. Zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi mogliśmy w końcu odpocząć po całodziennej wycieczce. Nie muszę chyba nikogo przekonywać do wypadu w Bieszczady… Poniżej mapka naszej trasy mającej 27 km na jakieś 9 h. Na koniec zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć!
Klimatyczne fotki są naprawdę warte obejrzenia… Czytajcie także inne opowieści z gór wszelakich 🙂 Dziękuję za przeczytanie! Jeśli ten wpis dał Ci wartość, znalazłeś u mnie potrzebną wiedzę, inspiracje do podróży, to będę wdzięczny, jak postawisz mi kawę. Tworzę bloga z ogromną przyjemnością i pasją od ponad 12 lat. Kawa mi się przyda do dalszej pracy. Bardzo dziękuję! To pozwoli mi dalej się rozwijać. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor