











Listopad to miesiąc nostalgii. Wtedy odwiedzamy cmentarze, także te symboliczne w górach i oddajemy się zadumie jak kruche jest ludzkie życie. Więc uważajcie na siebie w nowym sezonie zimowym, bo stuprocentowi górołazi nie robią sobie przerwy od górskich wędrówek nawet w zimie. A niektórzy z nas czekają na nią, jak na najlepszą porę roku, bo wtedy szlaki są puste i mamy prawie całe góry dla siebie. Listopad to też miesiąc odzyskania niepodległości, więc odwiedzamy cmentarze wojenne i myślimy o tych, dzięki którym żyjemy tu, gdzie żyjemy. Ja bardzo lubię zwiedzać takie miejsca, a mam ich w Beskidzie Niskim, gdzie mieszkam całe mnóstwo, pozostałość po obu wojnach światowych. To taki specjalny miesiąc, który nastraja nas troszkę inaczej… więcej może w naszym życiu przemyśleń i planowania przyszłości. Nie brakło w nim czasu na górskie eskapady, choć dużo czasu poświęcam już na robieniu planów na nowy rok. Wkrótce kolejne opisy mych wycieczek i nowych, niespodziewanych tras, które było dane mi odkryć. Dziś nostalgicznie zapraszam Was do kącika poezji górskiej, do lektury wspaniałego wiersza o górze, którą zna każdy Polak i która doskonale pasuje do nastroju listopadowej myśli. Zachęcam do poddania się chwili i proszę przysyłajcie swe górskie poezje, a będą publikowane na mym blogu!
Czytaj dalej»Dziś krótkie podsumowanie mej pracy, która sprawia mi tyle radości, czyli pisanie bloga. Chyba tylko górskie wędrówki dają mi większą przyjemność, od opisywania i wspominania ich, nieraz po latach. Na podium musi się znaleźć też czas poświęcony planowaniu kolejnych wypraw. Bo ten czas spędzony nad mapą, przewodnikami, albumami, czy po prostu wyszukiwaniem kolejnych miejsc wartych poznania w necie to również chwile szczęścia! To już ponad 4,5 roku, gdy poświęcam czas wolny na spisywanie swej górskiej historii. 57 miesięcy minęło na opisywaniu swych wypraw i dzieleniu się swymi pomysłami na podróże górskie oraz promocji turystyki, jako najlepszej dla mnie formy aktywnego życia.
Czytaj dalej»Skończyłem właśnie czytać frapującą lekturę. Kultową już książkę Johna Krakauera, znanego amerykańskiego wspinacza, a zarazem dziennikarza, który miał możliwość zdobycia najwyższego szczytu naszej planety z komercyjną wyprawą. Jedną z tych, które przez ostatnie lata stały się takie modne i umożliwiają wejście na Mount Everest prawie każdemu sprawnemu i bogatemu człowiekowi na ziemi. A przynajmniej dają taką szansę. Krakauer wysłany na tę wyprawę jako sprawozdawca miał opisać jak z bliska wyglądają takie wyprawy. Nie spodziewał się, że będzie uczestnikiem i świadkiem dramatycznych wydarzeń jakie wtedy wydarzyły się na Czomolungmie. Po powrocie do kraju z eskapady, którą cudem przeżył musiał dokonać rozliczenia się ze sobą, własnymi koszmarami i zmierzyć się z setkami pytań środowisk wspinaczkowych. Wszystko co przeżył i zobaczył, opisał precyzyjnie na łamach swej książki: “Wszystko za Everest”, wydanej w Polsce w 2015 r.
Czytaj dalej»Po trzech tygodniach niebywałej październikowej słoty w końcu zapowiadał się słoneczny weekend. Mimo dużego błota na szlakach nie mogłem usiedzieć w domu i wyruszyłem w poszukiwaniu oznak złotej, polskiej jesieni w Bieszczady. Przecież od dawna wiadomo, że tam jesień najpiękniej pokazuje swoją paletę barw. Chociaż ja uważam, że każde góry najlepiej się prezentują w jesiennych kolorkach, no może z wyjątkiem gór typu alpejskiego, gdzie zimowy wygląd dodaje im największego uroku. Tak więc korzystając z cudnej niedzieli wyjechałem rano w stronę bieszczadzkich połonin. Już podczas jazdy samochodem mogłem zaobserwować w kilku miejscach ładne poranne mgiełki.
Czytaj dalej»Po wypoczynku w Domu Planika po zejściu z Triglava rozdzieliłem się z ostatnim współtowarzyszem, który postanowił nocować tutaj wysoko w górach i ruszyłem sam w kierunku schroniska Tržaška koča na Doliču. To był mój pierwszy raz, gdy zostawałem sam na sam z Alpami, więc czułem olbrzymi dreszczyk emocji. Miałem sam spędzić w tych odległych górach kilka najbliższych godzin. Czułem euforię i radość, że to się dzieje naprawdę! Schodziłem lekko w dół, trawersując zbocze kolejnego górskiego olbrzyma Rjavca. Z każdym kolejnym krokiem, gdy ludzi było coraz mniej czułem narastające szczęście i w końcu, gdy zostałem zupełnie sam poczułem bez reszty smak prawdziwej przygody. Sam, w Alpach Julijskich, prawie tysiąc kilometrów od domu, bez dokładnej mapy, można było poczuć smak wolności… no, ale przecież dlatego między innymi chodzimy po górach!
Czytaj dalej»Po długim szczytowaniu na wierzchołku Triglava rozpocząłem zejście inną trasą. Wybór padł na najkrótsze dojście do Domu Planika, schroniska po przeciwnej stronie szczytu, leżącego w kotlinie na Velem Polju. Trasa początkowo biegła po rumowiskach skalnych, by później przejść w via ferratę. Szlak prowadzący ściśle granią, po kilku minutach skręcił w kierunku widocznego siodła przełęczy. Było to wcięcie w bocznym grzbiecie Triglava, gdzie drogi rozdzielały się. W prawo szlak prowadził bezpośrednio do schroniska Trzaska Koca i dalej na przełęcz Luknja, a w lewo do Domu Planika przez Velem Polje. Tam też podążyłem, prosto w dół, bardzo stromym i przepaścistym żlebem. Trasa była bardzo widowiskowa, poprzez kilka ciasnych kominków, skalnych żeberek i piarżystych ścieżek.
Czytaj dalej»Po nocy spędzonej w Domu Valentina Stanicia na wysokości 2332 m zerwałem się rano, aby obserwować mój pierwszy alpejski wschód słońca. Nie rozczarowałem się, słoneczko wyszło za pięknego masywu Rjaviny i po chwili cudownie oświetliło potężny masyw Triglava – mój cel. Już wczoraj postanowiliśmy z kolegami, żeby atakować szczyt wcześnie rano, bo potem są różne niespodzianki pogodowe, jak było właśnie na wczorajszym podejściu do schroniska. Szybko się zebraliśmy i po śniadaniu weszliśmy na ścieżkę, która w dwie godziny miała wyprowadzić nas na wierzchołek Triglava. Najpierw czekał nas trawers pod szczytem o niezwykłej nazwie “Rz”. Miałem nawet ochotę zdobyć go, ale jak zobaczyłem jak stroma, dzika ścieżka na niego prowadzi to zrezygnowałem, choć fajnie byłoby się pochwalić, że wspiąłem się na Rz!
Czytaj dalej»W tym roku udało mi się spełnić wiele marzeń górskich, ale jedno z nich było wyjątkowe. Wspiąłem się na najwyższy szczyt Słowenii, a zarazem Alp Julijskich – Triglav, górujący nad otoczeniem na wysokość 2864 m. Słynna zwłaszcza jest północna ściana tej narodowej góry Słoweńców, która opada ponad 1000 metrową ścianą. Wierzchołek Triglava jest więc odwiedzany przez tłumy Słoweńców, podobnie jak Krywań na Słowacji, czy Giewont u nas. W końcu jego wizerunek widnieje w herbie i na fladze tego małego kraju. Wznosi się pomiędzy doliną Vrata na północy a kotliną Velo Polje na południu. W pobliżu kopuły znajdują się resztki lodowca, tzw. Triglávski ledeník. Triglav (co po słoweńsku znaczy „Trójgłowy”) wbrew temu, co można by sądzić na podstawie nazwy, nie posiada wcale trzech wierzchołków.
Czytaj dalej»Trzeci raz z rzędu wrześniowy urlop zaplanowałem w Sudetach. Tym razem postanowiłem zwiedzić bardziej ich czeską stronę. Spędziłem więc tydzień życia objeżdżając i wałęsając się po najciekawszych miejscach górskich. Odwiedzałem głównie atrakcje turystyczne wzdłuż granicy czesko – niemieckiej i czesko – polskiej. Po raz drugi zdobyłem też szczyt Śnieżnika, najwyższą górę Moraw. Tym razem wszedłem na nią od strony czeskiej miejscowości Horna Morawa, gdzie zaczyna swój bieg ścieżka przyrodnicza na wierzchołek. Trasa jest bardzo urozmaicona, a ja dodatkowo dodałem sobie do niej wejście na Slamenkę, gdzie zbudowano największą wieżę widokową na Morawach, zwaną Sky Walk, czyli podniebną trasą. Masyw Śnieżnika to rozległe i jedno z wyższych w Sudetach pasm górskich, które zamyka od południa Kotlinę Kłodzką.
Czytaj dalej»Kolejna ma wycieczka w piękne pasmo Borżawy zaowocowała przejściem Połoniny Kuk, z wejściem na jej najwyższe wierzchołki Kuk ( 1361 m) i Menczuł ( 1247 m). Borżawa, albo inaczej Połonina Borżawska to jedne z najlepiej dostępnych gór na Ukrainie. Jest tam stosunkowo blisko od granicy z Polską, w miasteczku Wołowiec na pograniczu pasma jest dobra baza noclegowa. Pasmo Borżawy ma ok. 25 km długości, rozciąga się między doliną Wiczy (dopływu Latoricy) na północnym zachodzie, a doliną Riki na południowym wschodzie. Na zachodzie Połonina Borżawska graniczy z Połoniną Równą, na wschodzie – z Połoniną Czerwoną. Pasmo Połoniny Borżawskiej w swoich wyższych partiach ma charakter wysokogórski – szczyty są stożkowe, pokryte specyficzną dla Wschodnich Karpat formacją połoniny. Grzbiety są szerokie, doliny – głęboko wcięte. Poniżej linii 1200 m n.p.m. zbocza są pokryte lasami, głównie bukowymi, które jednak są w ostatnich dziesięcioleciach masowo wyrąbywane. Na połoninach prowadzi się wypas owiec.
Czytaj dalej»
Najnowsze komentarze