Wędrówka na górę Żar i Łosia, czyli w Pieninach Spiskich
Oprócz Pienin Właściwych, które wszyscy znają, z popularnymi szczytami, jak Sokolica, czy Trzy Korony oraz Małych Pienin z Wysoką wyróżniamy jeszcze Pieniny Spiskie, gdzie ruch turystyczny jest mały i możemy pobyć sami. A widokowe polany sprawiają, że warto się tam wybrać! Dlatego po raz drugi zawitałem w tę małą grupę górską, by ponownie wejść na górę Żar, gdzie postawiono małą wieżę widokową. Tym razem wybrałem inną, krótszą trasę, by później zrobić sobie jeszcze objazdową wycieczkę krajoznawczą po okolicy. Wtedy odwiedziłem m.in słynne masywy skalne nad Białką, tj. Obłazkową i Kramnicę, a także widokowy wierzchołek Grandeusa. Ale o tym innym razem…
Dojechałem do wsi Łapsze Niżne leżącej w pobliżu Jeziora Czorsztyńskiego. Zostawiłem samochód na małej polance za cmentarzem, gdzie wychodził żółty szlak do Falsztyna oraz ścieżka rowerowa do Dursztyna. Korzystając z nich oraz częściowo na dziko zamierzałem zrobić pętlę wraz z ekipą Gorlickiej Grupy Górskiej. Żółty szlak prowadził polną drogą przez łąki i pola łagodnie pod górę trawersując zbocza Ostrej Góry. Już z polan na granicy lasu mieliśmy kapitalne widoki na Tatry i Pieniny! Zresztą cała trasa była mega widokowa i cudna, dzięki jesiennym barwom, które dominowały mocno pod koniec października, czyli w czasie naszej wędrówki.
Z polan zeszliśmy do lasu, gdzie na krzyżówce szlaków skręciliśmy w lewo na czerwony szlak, który pnąc się coraz ostrzej pod górę wyprowadził nas magiczną polanę zwaną Wapienne, między kulminacjami Dziurawego i Krempaszankowej. Rozciąga się stąd majestatyczna panorama na Tatry, że można by tu leżeć cały dzień i delektować się tym wspaniałym widokiem. A mieliśmy ją tylko dla siebie! Możemy tutaj rozpalić ognisko, bo jest miejsce ku temu i odlecieć do krainy baśni i marzeń…
Poleżeliśmy więc trochę, by w końcu ruszyć dalej i idąc już wygodnie ścieżką grzbietową przez szczyt Szumnego dotrzeć na Żar z małą wieżą widokową, który mierzy sobie tylko 883 m. To najwyższy szczyt Pienin Spiskich. Funkcjonuje również druga nazwa Branisko. Sam szczyt jest porośnięty krzakami i otoczony lasem, przez co widoki są bardzo ograniczone. Dzięki wieży zobaczymy obecnie widok na północ, na Frydman, Dębno, Jezioro Czorsztyńskie oraz Gorce. Za moim pierwszym pobytem tutaj wieży jeszcze nie było…
W południowych zboczach Żaru znajdują się dwie jaskinie: Krzywa Dziura i Prosta Dziura. Pomimo znacznych stromizn na stokach, sam grzbiet wzdłuż osi jest łagodny. Oprócz głównego wierzchołka mapy zaznaczają też obecność drugiej kulminacji o identycznej wysokości, położonej ok. 800 m na zachód. W rejonie szczytu Żaru odbiegają trzy boczne grzbiety. Jednym z nich poszliśmy dalej, po zrobieniu kilku pamiątkowych fotek. Grzbiet w górnych partiach jest zalesiony; większe obszary bezleśne znajdują się na bocznych grzbietach biegnących na południe, poza tym na północnych stokach występują polany śródleśne.
Na grzbiecie występują skałki wapienne, między innymi położona w pobliżu zwornika grzbietu Czarnej Góry (710 m) Baszta (ok. 860 m). Doszliśmy do niej szybko, a obok znajduje się kolejna jaskinia zwana Dziurą Mutiego. Wejście do niej jest otwarte, więc trzeba zachować ostrożność, by nie wpaść! Widoki z Baszty są podobne do tych z wieży widokowej, czyli na północ. Idąc dalej szlak skręcił ostro w lewo, jednak my poszliśmy dalej prosto wyraźną ścieżką graniową, by szybko stanąć na kulminacji Łosia (882m).
Tutaj widoki znowu wymiatały. Całe pasmo Tatr stanęło przed naszymi oczami oraz wierzchołki Pienin i Magury Spiskiej. Zatem rozłożyliśmy się tu na długo, by cieszyć jesiennym słońcem i panoramą! Później czekało nas bardzo strome zejście do doliny, którą widzieliśmy z góry. Dróżka zbiega równoległe do tej szlakowej, tylko kawałek dalej, więc nie było sensu się wracać. Zresztą po kilku minutach doszliśmy do czerwonego szlaku, który zmierzał w stronę Dursztyna. My jednak zawróciliśmy nim z powrotem, by po chwili odbić w prawo na wyraźną drogę polną, która zaprowadziła nas na czarującą wielką polanę, zwaną ” Za Czarną Górą”.
Na jej środku stał opuszczony, zniszczony dom, ślad zamierzchłych czasów, gdy ludzie żyli tu w symbiozie z naturą. Szliśmy dalej przez malowniczą łąkę popod szczytami, którymi wędrowaliśmy kilka godzin wcześniej. Droga potem weszła w las za kolejnym domem, raczej daczą, która wyglądała dla odmiany na zupełnie nową. Po przejściu małego lasu wyszliśmy na następną uroczą polanę, gdzie cuda natury również olśniewały nas swoim powabem. Ogólnie sceneria podczas tego dnia była wybitnie czarująca. Sprzyjały temu niezwykłe okoliczności przyrody, cisza i spokój i kolory jesieni oraz piękne słońce nad nami, a także jakże sielski krajobraz…
Zauroczeni tym pustkowiem dotarliśmy do drogi rowerowej, która zbiegała tutaj z Dursztyna. Kawałek wyżej, była wygodna wiata turystyczna, ale my poszliśmy w dół, w kierunku auta pozostawionego na krzyżówce cyklotrasy z żółtym szlakiem. Wędrując powoli w kierunku Łapsz Niżnych cieszyliśmy się każdą chwilą w tym niezwykłym uroczysku Pienin. Droga wiła się na końcu przez sady i w miejscu zwanym „Międzygóry” osiągnęliśmy mini parking z samochodem. Nasza eskapada miała niecałe 10 km, więc w sam raz na popołudniowy spacer…
Tak zakończyła się ta rewelacyjna, krótka, ale jakże zapadająca w pamięci wycieczka. Mieliśmy jechać dalej poznawać inne atrakcje Spisza. A Was na koniec zapraszam do obejrzenia fotorelacji z wypadu, np. włączając pokaz slajdów w galerii… Zachęcam także do czytania innych artykułów na blogu opisujących inne cuda górskie w Europie. Polecam też szczerze dzikie i rzadko odwiedzane pasmo Pienin Spiskich. Zostawiam także mapkę mej trasy, a komu wpis się podobał może postawić mi wirtualną kawę przez serwis Buycoffee, by wesprzeć rozwój bloga, który istnieje już prawie 12 lat! Z górskim pozdrowieniem
Marcogor